czwartek, 31 grudnia 2009

czwartek, 17 grudnia 2009

056: Kalendarz w klimacie Mehoffera

Z przyjemnością informuję, że od dnia wczorajszego istnieje możliwość nabycia kalendarza miejskiego na rok 2010. Wieść ta jest dla mnie szczególnie ważna, ponieważ osobiście brałem udział przy jego powstawaniu.
Kalendarz na rok 2010 jest tradycyjnie kalendarzem ściennym, wieloplanszowym. Aby jeszcze lepiej oddać zawartą w nim treść zdecydowano się wydać go w formacie A2, co oznacza, że jest dwa razy większy od ubiegłorocznych.
Nowy kalendarz dostępny jest w cenie 17 zł w Miejskiej i Powiatowej Bibliotece Publicznej oraz jej filiach na terenie miasta.
Materiał zdjęciowy wykorzystany w projekcie kalendarza został zebrany w czasie moich tegorocznych wakacji w Turku. Podczas przerwy międzysemestralnej, trwającej od połowy maja aż do końca września, starałem się uwiecznić kameralną atmosferę naszego miasta, która czyni klimat Turku wyjątkowym.
Kalendarz został stworzony z myślą o promocji Turku, jako miasta z własnymi, unikatowymi zabytkami oraz wspaniałymi tradycjami, które mam nadzieję staną się wkrótce marką wyróżniającą naszą lokalną społeczność.
Jako że patronem nadchodzącego roku będzie Józef Mehoffer szczególne miejsce na kartach kalendarza zajmuje kościół Najświętszego Serca Pana Jezusa, kryjący w swoim wnętrzu wspaniałe dzieło mistrza. Ponadto karty kalendarza ozdobione zostały fotografiami turkowskich zabytków, kilku miejsc wyjątkowych, a także dwoma scenami z tegorocznych wydarzeń.
Z przykrością muszę jednak przyznać, że mimo wieloplanszowej formy dającej możliwości zamieszczenia licznych informacji wizualnych, pierwszy raz poczułem, że dwanaście miesięcy to stanowczo za mało, aby ukazać w pełni piękno naszego miasta.
"Wrzesień" - jedna z plansz nowego kalendarza

wtorek, 15 grudnia 2009

055: "Wyciskamy" z Turku atrakcje

… czyli o uwarunkowaniach rozwoju turystyki na obszarze i w okolicach miasta Turku.
Głównym obszarem moich zainteresowań jest turystyka, a przede wszystkim tworzenie produktów turystycznych i ich promocja. Dlatego też zadałem sobie pewne ćwiczenie umysłowe i postanowiłem odnaleźć kilka atrakcji i walorów, które można zmodernizować tak, aby przyciągały pewne grupy ludzi. Przy odpowiedniej opiece wykwalifikowanej kadry managerów produkty te mogłyby z czasem nabrać charakteru markowego i z powodzeniem promowałyby nasze miasto lub cały region.
Przedstawione poniżej propozycje powstały na bazie najbardziej wyrazistych i najłatwiejszych do wysublimowania atutów miasta. Oczywiście można jeszcze zaadaptować w Turku mnóstwo atrakcji, które sprzedają się dobrze w każdym innym miejscu na Ziemi. Zastanówmy się jednak nad specyficznymi cechami naszego miasta i jego okolicy.
Dodam jeszcze tylko, że w całym tekście zamieszczone jest tylko jedno zdanie, w którym mowa o Mehofferze i jego twórczości, co, mam nadzieję, zachęci wszystkich „mehosceptyków” do przeczytania całego tekstu oraz do dalszej dyskusji o kierunku promocji naszego miasta.
Potencjał wyrobisk pokopalnianych
Brzmi to trochę jak oksymoron, ale w rzeczywistości jesteśmy w stanie wyciągnąć znacznie więcej z naszych „dziur po węglu” niż robimy to obecnie. Zamiast cały czas rekultywować sadząc kolejny las lub zbiornik możemy zagospodarować jedno lub dwa wyrobiska tworząc na ich obszarze atrakcję, która może z powodzeniem promować cały region. Wiadomo, trzeba będzie rozpisać konkurs na projekt zagospodarowania, wszystko potem nadzorować, włożyć trochę pieniędzy i pogłówkować, ale możemy w ten sposób zyskać coś, czego inni mieć nie będą.
Oto kilka przykładów atrakcji, które mogą powstać na wyrobiskach pokopalnianych:
Park technologiczno-przemysłowy – albo jak kto woli skansen górnictwa odkrywkowego. Miejsce, gdzie będzie można zobaczyć wyeksploatowane maszyny górnicze, samemu „pobawić się” koparką, poznać proces wydobywania węgla, wypić herbatkę w kawiarence ulokowanej na samym szczycie koparko-zwałowarki. To tylko kilka pierwszych lepszych pomysłów. Gdyby nad tym posiedzieć dłużej znalazłoby się więcej pomniejszych atrakcji, które razem stworzyłyby całkiem ciekawą ofertę.
Obiekt rekreacyjny – miejsce, gdzie będzie można, bez szkody dla otoczenia, pojeździć quadami, crossami lub pojazdami terenowymi, korzystać z sztucznych ścianek wspinaczkowych, pobawić się paintballem, ASG, etc.
Muzeum epoki lodowcowej – od kiedy w Bałtowie powstał Park Jurajski w całej Polsce aż mnoży się od tego typu atrakcji. I to w miejscach, które w ogóle nie mają nic wspólnego z dinozaurami. To wszystko dlatego, że nie potrzeba tutaj zbyt wiele – kawał łąki i pieniądze na makiety.
My zaś mamy szczątki mamuta. Dlaczego więc nie zaryzykować i nie stworzyć skansenu, gdzie będzie można poczuć zlodowacenie na własnej skórze? Wydaje mi się, że jest to dobry pomysł na ciekawy, wyróżniający się park tematyczny, w którym, poza plastikowymi makietami, główną atrakcją będą przodkowie ludzi.
W tym miejscu chciałbym odesłać zainteresowanych na stronę Dinoparku w Krasiejowie, który jest ciekawym przykładem rewitalizacji wyrobiska po odkrywce iłów: www.dinopark.info.pl.
Mamuty w syberyjskiej tundrze - wizualizacja. Źródło: Wikipedia.
Tradycje tkackie. Tradycje górnicze.
Obecnie nadchodzą czasy, kiedy turystyka odmienia swoje oblicze. Mówi się wręcz o czasach postturystycznych. Ludzie chcący „leżeć plackiem” na plażach lub grupowo i bezrefleksyjnie „zaliczają” kolejne miejsca odchodzą powoli do lamusa.
Na szczęście przewiduje się, że destynacje będą wybierane przez ludzi bardziej świadomie. Podróż postturysty zaczynie się już w miejscu jego zamieszkania, często w bibliotece, kiedy będzie on zbierał podstawowe dane o miejscu, które chce odwiedzić. I nie chodzi tu o zwykłe przewodniki. Ważna dla niego będzie historia miejsca, język lub dialekt, którym posługują się mieszkańcy, a także szeroko pojęta kultura (zarówno ta materialna jak i niematerialna). Ludzie będą szukać autentycznych doznań i przeżyć, nowych umiejętności, które mogliby nabyć, a ponieważ nie będą mieli czasu na wielkie podróże, wyszukiwać będą ofert krótkich, często lokalnych.
Czego chcieć więcej? Gęśmi nie jesteśmy, swoje tradycje posiadamy.
W końcu niewiele jest osób w Turku, którzy nie słyszeliby o tradycjach tkackich naszego miasta. Słyszałem opinię, że swojego czasu, kiedy dzieła Mehoffera czekały na swoje ponowne odkrycie, to właśnie tkactwem „męczono” Turkowian. Tylko co z tego wynikło? Nie posiadamy żadnej wyróżniającej miasto imprezy związanej z tkactwem, a ekspozycje w muzeum są „martwe”.
Trochę gorzej ma się sprawa tradycji górniczych. Wiemy, że takowe istnieją, czego przykładem jest Barbórka, ale ilu z nas brało w niej tak naprawdę udział? Nie jestem tutaj w stanie zbyt wiele napisać, gdyż kontaktu z tą częścią turkowskiej kultury nie miałem, jednak wydaje mi się, że z powodzeniem święto wszystkich górników może przyciągnąć sporą grupę zainteresowanych. Mi na przykład taka barbórkowa karczma piwna kojarzy się z Oktoberfest.
Z powodzeniem mogłyby powstać dwie interesujące imprezy bazujące na wyżej wspomnianych tradycjach. Możemy również wykorzystać zainteresowanie coraz mniej popularnymi zawodami i organizować cykliczne warsztaty tkackie, które przy okazji promowałyby ekologiczną odzież i tkaniny. W końcu „eko” ostatnio jest na topie.
Pokoik tkaczy w Muzeum Rzemiosła Tkackiego w Turku.
Nie będzie czegoś świeższego?
Dobrze jeżeli miasto ma bogatą historię i kulturę, które można odkurzyć i pochwalić się nimi przed innymi. Jednak istnieją ludzie, których „starociami” nie przekonamy. Dlatego warto też stworzyć coś od samego początku. Prawda, zawsze istnieje ryzyko niepowodzenia, ale dlaczego by nie spróbować?
Chyba najciekawszym przykładem nowej atrakcji zaimplementowanej na ziemie tureckie, jest wydarzenie organizowane przez stowarzyszenie „Przystań”. Wydaje mi się, że Skate Contest and Beatbox Battle przedstawiać raczej nie trzeba. Dla formalności jedynie napiszę, że SCABB to dwutygodniowy festiwal kultury i sztuki ulicznej, podczas którego odbywają się liczne warsztaty, koncerty oraz zawody. Z roku na rok impreza ściąga coraz liczniejszą grupę młodych, utalentowanych ludzi, którzy pragną się przede wszystkim dobrze bawić.
Całe wydarzenie ma w sobie wystarczająco wiele potencjału, aby ściągnąć na te dwa tygodnie rzesze miłośników tego typu imprez, a w konsekwencji promować miasto wśród młodzieży. Wystarczy tylko przychylność władz miasta, a także dobra kampania promocyjna, która ze względu na specyficzny i wyrazisty segment docelowy nie powinna wymagać ponadprzeciętnej inwencji.
Skate Contest podczas SCABB 2009.
A może wszystko w pakieciku?
Nie powinniśmy również zapominać o przedwojennym multikulturalizmie oraz wielowyznaniowości na obszarze miasta Turku. W czasach obecnych trudno jest Polakom wyobrazić sobie czasy, kiedy przedstawiciele kilku różniących się od siebie kultur mieszkali w jednym, małym mieście. Jednak jeszcze do niedawna tak właśnie u nas było. Mamy więc podstawy do tego aby chwalić się mnogością tradycji i wysokim poziomem tolerancji. Wydaje mi się, że zauroczyłoby to przede wszystkim Unię Europejską.
Warto więc pomyśleć o promocji miasta, na obszarze którego mieszkały w zgodzie trzy różne grupy etniczne, wnoszące elementy swojej kultury do życia całej turkowskiej społeczności. Specyficzna kultura żydowska, niemieccy tkacze i polska sztuka sakralna w postaci dzieł Mehoffera. A wszystko to sprzedawane w pakiecie pod nazwą „Turek – miasto trzech kultur”. Stąd już tylko niewielki krok do utworzenia własnej marki.
Nagrobny pomnik na cmentarzu ewangelickim w Turku.

środa, 9 grudnia 2009

054: "100 lat polichromii w kościele św. Bartłomieja w Koninie 1910 - 2010"

Jeszcze przed końcem bieżącego roku będzie można nabyć jubileuszowy kalendarz promujący dzieło Eligiusza Niewiadomskiego w konińskim kościele pw. św. Bartłomieja.
Poza zdjęciami wystoju kościoła w stanie obecnym, kalendarz pt. "100 lat polichromii w kościele św. Bartłomieja w Koninie 1910 - 2010" będzie zawierał reprodukcje szkiców przedstawiających wygląd polichromii rok po jej ukończeniu. Wspomniane rysunki powstały na użytek reportażu do warszawskiego Tygodnika Ilustrowanego. Wspaniale zachowany egzemplarz Tygodnika nr 11/1911 udostępnił ze swoich zbiorów koniński kolekcjoner Janusz Sobczyński. Nad pracami w tworzeniu kalendarza brał również udział artysta Kazimierz Białkowski, który przygotował własne wizje plastyczne motywów dekoracyjnych, a także znany fotografik Maciej Sypniewski. Wydawnictwu patronuje Towarzystwo Przyjaciół Konina i PTTK Oddział w Koninie.
Kalendarz będzie dostępny już niedługo w parafii św. Barłomieja oraz w siedzibie firmy "Foto-Sypniewski" mieszczącej się na konińskiej Starówce.
Kościół św. Bartłomieja w Koninie. Fot. M. Gruszczyński
Witraż w kościele św. Bartłomieja w Koninie. Fot. M. Gruszczyński
Fragment witraża w kościele św. Bartłomieja w Koninie. Fot. M. Gruszczyński
Element polichromii w kościół św. Bartłomieja upamiętniający prace E. Niewiadomskiego. Fot. M. Gruszczyński

sobota, 21 listopada 2009

053: Do wszystkich mieszkających przy torach

Od kilku miesięcy trwa dyskusja na temat promocji naszego miasta pod szyldem twórczości Józefa Mehoffera. Mogłoby się wydawać, że kierunek, w którym miasto chce się rozwijać oraz wizerunek jaki chce przybrać sprawią, że praktycznie wszystkich turowian napełni pewnego rodzaju duma z posiadanych walorów i atrakcji w postaci lokalnego dziedzictwa kulturowego.

Okazuje się jednak, że to co zachwyca jedną część naszego lokalnego społeczeństwa, innych wręcz oburza.

Słyszymy głosy krzyczące, że pieniądze wyrzucane są w błoto, najwięcej na promocji skorzysta Kościół, a każde lokalne wydarzenie to dno. Można przeczytać, że zamiast dróg powstają kolejne pomniki, że podczas imprezy byli denni wykonawcy i marne atrakcje, a Turek będzie "miastem kościelnym", bo promuje nas dzieło zdobiące kościół (do końca nie wiem co może oznaczać określenie "miasto kościelne" - czy to, że będzie czymś w rodzaju Lichenia, Częstochowy czy może bardziej Gniezna, Włocławka).

Szanuję prawo każdego człowieka do swojego własnego zdania, ale staram się też zrozumieć to, skąd takie opinie się w ogóle pojawiają. Co stanowi ich źródło?

Zacznę może od opinii dotyczącej poziomu imprez odbywających się w naszym mieście. Tu głównym zarzutem jest nieodpowiedni dobór wykonawców. Wydaje mi się, że pierwszym problemem, z jakim muszą uporać się organizatorzy, jest wybór takich właśnie artystów, którzy zadowolą jak największe grono odbiorców. Jednak jeżeli już odnajdzie się kogoś, kto takie kryterium spełnia, to prawie na 100% nie będzie żadnego organizatora stać na takiego wykonawcę, gdyż będzie on kolejnym sezonowym celebrytem lub top gwiazdą, która życzy sobie niemałe honorarium i wygodne (czyt. drogie) miejsca w hotelu. I koniec. Jedynie "Dni Turku" mogą pozwolić sobie na coś więcej. Ale dobrze wiemy, że zawsze pojawią się sceptycy i malkontenci.

W tym miejscu przyznam, że jestem zachwycony tym co robi dla nas Miejski Dom Kultury. Zarówno występy "Poligrodzian", jak i warszawskiego "Set Dance" zrobiły na mnie niezwykłe wrażenie. Osobiście uważam, że te atrakcje były zdecydowanie lepsze od koncertów gwiazd wieczoru.

O strachu przed identyfikacją naszego miasta instytucją Kościoła rozpisywał się nie będę. Wydaje mi się, że jest to spojrzenie niedojrzałe. To, że wykorzystuje się wizerunek kościoła pw. NSPJ, a przede wszystkim prac Mehoffera, które się w nim znajdują, do promocji Turku nie oznacza, że miasto jest zdominowane i rządzone przez instytucję Kościoła (a rozumiem, że właśnie takiego wizerunku obawiają się pewni ludzie). Identyfikacja budynku oraz zawartego w nim dzieła sztuki z władzą kościelną wydaje mi się trochę chybiona. Gnieźnieńska katedra kojarzy mi się z pierwszymi Piastami, za to rzadko myślę o zakonie jezuitów wchodząc do poznańskiej fary (choć hiszpańskiej Inkwizycji spodziewam się zawsze :). Przyznam jednak, że są to jedynie hipotezy, które należałoby sprawdzić naukowo.

Jeśli chodzi o pewne inwestycje i wydarzenia związane z promocją dziedzictwa kulturowego naszego miasta to albo one będą, albo ich nie będzie w ogóle. Nie będzie w zamian żadnej "ulicy". Są instytucje, które dofinansowują szczególne inicjatywy, jest Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego, są fundusze unijne. I nie można wymienić pieniędzy przeznaczonych na wystawę na budowę przedszkola. Prawda, należy wnieść pewne pieniądze, ale konfrontując efekty do wkładu własnego to mamy niepomiernie wielki zysk.

Pozostało mi jeszcze zapytać się: czemu nie rozpiera nas wszystkich duma ze spadku jaki pozostawili nam przodkowie?

Na początku wydawało mi się, że posiadamy pewną cechę charakteryzującą wszystkich Polaków. Czujemy się po prostu prowincją. Wstydzimy się tego kim jesteśmy, gdzie mieszkamy i wolimy się schować. Jednak wydając taki osąd skrzywdziłbym zarówno siebie, jak i dużą część naszej lokalnej społeczności. Prawda jest taka, że w dzisiejszych czasach prowincja to tylko stan ducha. Technologia pozwala nam pokonać ograniczenia geograficzne. I wielu z nas wykorzystuje w pełni dzisiejsze możliwości.

Więc skąd bierze się ta pewna doza ignorancji?

Wydaje mi się, że odpowiedź znalazłem parę dni temu, kiedy to wraz z moimi kolegami z uczelni wybraliśmy się do gminy Łubowo leżącej parę kilometrów od Gniezna. Na obszarze gminy znajduje się duża część Jeziora Lednickiego znanego z dorocznych spotkań młodzieży (choć samo Pole Lednickie znajduje się w gminie sąsiedniej), a przede wszystkim Muzeum Pierwszych Piastów na Lednicy wraz z podlegającymi mu skansenami. Sam teren gminy to najprawdopodobniej kolebka państwa Polskiego. Do Łubowa wybraliśmy się przede wszystkim po to, aby dowiedzieć się czemu gmina mając atrakcje kulturowe na skalę krajową jest bardzo słabo z nimi kojarzona i dlaczego nie robi się nic aby wypromować obszar gminy, w której tkwi taki potencjał? Na zadane pytanie "dlaczego tak właśnie jest?" wójt odpowiedział w sposób następujący: "Jeżeli całe życie mieszkacie przy torach, to przejeżdżających pociągów słyszeć nie będziecie".

Czy i z nami tak jest? Czy nie słyszymy już pociągu wiozącego wszystko co najcenniejsze w naszym mieście i jego okolicach, chociaż przejeżdża on codziennie pod naszymi oknami? Czy nie jesteśmy świadomi skarbów jakie posiadamy? Przecież to co jest dla nas codziennością, dla innych może się okazać czymś egzotycznym. Czy potrafimy w końcu zjednoczyć się i wspólnie powiedzieć, że "u nas w Turku to jest fajnie"?

Zachęcam abyśmy czasem spojrzeli na nasze miasto oczami odkrywców i przyjezdnych. Ja to zadanie mam ułatwione, gdyż w Turku jestem "od święta". Ale czasem musimy wznieść się ponad otaczającą nas rutynę.

Do samej gminy Łubowo powrócę jeszcze później, kiedy będę chciał napisać parę słów o roli inicjatyw społecznych na rzecz promocji i integracji regionu. Będę chciał też napisać parę słów o tym jakie jeszcze widzę szansę na promocję naszego miasta.

Zapraszam do dyskusji oraz do wyrażania swoich opinii.

052: Aukcja "Odnowienie Polichromii"

29 listopada br. o godz. 17:00 w turkowskim MDK odbędzie się aukcja prac związanych tematycznie z naszym miastem, a przede wszystkim kościołem NSPJ. Wydarzenie organizowane jest przez Komitet Odnowy Polichromii Józefa Mehoffera, a cały dochód uzyskany przez sprzedaż dzieł przeznaczony zostanie na odnowę polichromii Mehoffera w naszym kościele.
Wśród prac wystawionych na aukcję odnaleźć można wierną kopię obrazu Rafaela Przemienienie Pańskie namalowaną przez p. Ziarkowskiego, pięć obrazów p. Choinki ukazujących elementy krajobrazu naszego miasta oraz siedem płaskorzeźb kościoła NSPJ wraz z fragmentem polichromii wykonanych przez p. Kochaj.
Pozostaje mi podziękować wszystkim, którzy w wydarzeniu wezmą udział, a także artystom, którzy wystawili swoje prace na tak szczytny cel. Na aukcję, wraz z Komitetem Odnowy Polichromii, serdecznie zapraszam!
Poniżej przedstawiam zdjęcia kilku prac biorących udział w aukcji [zdjęcia pochodzą z archiwum Komitetu Odnowy Polichromii].













czwartek, 12 listopada 2009

051: Promocyjne logo miasta Turek

Przez kilka ostatnich dni zastanawiałem się nad tym jak powinno wyglądać logo, które promowałoby produkt turystyczny jakim jest (a raczej jakim będzie, miejmy nadzieję) miasto Turek. Wiemy na pewno, że przez najbliższe lata będziemy korzystać z zasobu jakim jest odkryte na nowo dzieło Józefa Mehoffera w kościele pw. NSPJ. Wiemy też jak wygląda współczesny trend w projektowaniu tego typu znak (prosty, złożony z kilku rzucających się w oczy kolorów, często też z charakterystycznym element wiążącym się z danym produktem).
Wiedząc to zabrałem się do projektowania. Z góry przyznam, że praca nie była łatwa. Postanowiłem wybrać 3-5 kolorów, element polichromii/witraża kojarzący się pracami Mehoffera lub jakiś ważny obiekt w naszym mieście.
Wykonałem kilka projektów, lecz każdy po kolei okazywał się coraz to bardziej absurdalny. Elementy witraży lub polichromii były zbyt złożone i nawet jeśli dało się je uprościć, to i tak nikt nie skojarzyłby ich z częścią dzieła Mehoffera.
Miałem już z tym wszystkim dać sobie spokój, ale wpadł mi jeszcze jeden pomysł, który wydał mi się całkiem rozsądny.

Jak widać, powyższe logo zawiera obiekt charakterystyczny dla miasta (specyficzny zarys kościoła) oraz motyw związany w dziełami profesora Mehoffera (uproszczony witraż).
Z powodzeniem można użyć go do promocji wraz z hasłem "Turek - miasto w klimacie Mehoffera".
Będąc jeszcze przy naszym nowym haśle promocyjnym napiszę tylko, że mam coraz większe obawy, czy slogan ten cokolwiek zdziała i przysporzy nam turystów. Kiedy przeczytałem, że od następnego roku tak właśnie zabrzmią słowa promujące nasze miasto, poczułem się mile zaskoczony, wręcz dumny. Jednak niedawno dopiero uświadomiłem sobie, że jednak Mehoffer to nie Chopin lub Mickiewicz, którzy co chwile goszczą na zajęciach w szkołach, w mediach, itp. Ludzie nie znają jego twórczości. I uważam też, że raczej będą starali się nie okazywać swojej niewiedzy i unikać okazji do jej ujawnienia. Może się jeszcze okazać, że to Turek wypromuje bardziej mistrza, niż mistrz Turek.
Wydaje mi się, że powinniśmy zbadać oddziaływanie hasła lub od razu je zmienić. Można je zmienić na "Turek - miasto stubarwnych witraży", "Turek - we wszystkich barwach witraża" lub "Turek - w ciepłych barwach witraży". Oczywiście to tylko propozycje, które mi samemu nie wydają się jeszcze do końca trafne.
Przy okazji zamieszczę jeszcze mój projekt logo bazującego na herbie miasta, który mógłby być użyty chociażby przez UM lub lokalną firmę. Wydaje mi się, że wymaga jeszcze pewnych poprawek, ale nie wpadłem co to by mogło być.

Proszę o uwagi dotyczące projektów. Liczę również na dyskusję dotyczącą hasła "Turek - miasto w klimacie Mehoffera".

poniedziałek, 2 listopada 2009

049: Pomnik Tura

Przeglądając ostatnio Internet natrafiłem na kilka ciekawych zdjęć, które ukazują pomnik tura w... Chojnicach. Przyznam się, że miałem już kiedyś przyjemność zwiedzić starówkę tego uroczego miasta. Było przy okazji mojej rowerowej podróży przez Bory Tucholskie do Słowińskiego Parku Narodowego. Jednak dopiero teraz uświadomiłem sobie, że miasto to posiada w swoim herbie tura.
Proszę zobaczyć jak wygląda chojnicki tur wykonany przez Jarosława Urbańskiego. Ciekawym rozwiązaniem, podnoszącym walor estetyczny, jest wykorzystanie przez artystę elementów ze złomowanych samochodów. Osobiście projekt uważam za udany, tym bardziej, że właśnie w taki sposób wyobrażałem sobie turkowski pomnik tura.

Pomnik tura w Chojnicach. Fot. Sławiński / Panoramio
Pomnik tura w Chojnicach. Źródło: www.polskaniezwykla.pl

Poniżej podaję opis pomnika znajdujący się na portalu PolskaNiezwykla.pl (Tur ze złomu):
W okazałej XIV-wiecznej Bramie Człuchowskiej mieści się Muzeum Historyczno-Etnograficzne ze zbiorami poświęconymi historii Chojnic i sztuce ludowej Kaszub (czynne: wtorek, czwartek w godz. 10.00-17.00, środa, piątek w godz. 10.00-15.30, sobota, niedziela w godz. 10.00-15.00). Na chodniku przed bramą stoi rzeźba przedstawiająca tura. To nie przypadek, głowa tego zwierzęcia znajduje się wszak w herbie miasta. Całopostaciowy tur naturalnej wielkości jest dziełem artysty chojnickiego, Jarosława Urbańskiego. Stał się głośny za sprawą tworzywa, z którego skorzystał rzeźbiarz. Prawdopodobnie pozostaje pod czujną opieką służb miejskich, gdyż jest łakomym kąskiem dla zbieraczy złomu. Tur powstał bowiem ze złomowanych części samochodowych. Wprawne oko dostrzeże w nim bez trudu fragmenty belek podłogowych, korpusów skrzyń biegów czy elementów karoserii.
Odważna realizacja spełniła swoją rolę. Sprowokowała dyskusje na temat sztuki nowoczesnej wśród chojniczan i chyba dobrze promuje miasto - często fotografują się przy niej turyści. Tura polubiły też dzieci uwielbiające wspinaczki na grzbiet złomowego zwierza.
Przy tej okazji pragnę przypomnieć treść listu otwartego w sprawie lokalizacji pomnika tura w Turku. Jego treść można odnaleźć TUTAJ.

048: Jesień w parku im. Żerminy Składkowskiej