wtorek, 15 grudnia 2009

055: "Wyciskamy" z Turku atrakcje

… czyli o uwarunkowaniach rozwoju turystyki na obszarze i w okolicach miasta Turku.
Głównym obszarem moich zainteresowań jest turystyka, a przede wszystkim tworzenie produktów turystycznych i ich promocja. Dlatego też zadałem sobie pewne ćwiczenie umysłowe i postanowiłem odnaleźć kilka atrakcji i walorów, które można zmodernizować tak, aby przyciągały pewne grupy ludzi. Przy odpowiedniej opiece wykwalifikowanej kadry managerów produkty te mogłyby z czasem nabrać charakteru markowego i z powodzeniem promowałyby nasze miasto lub cały region.
Przedstawione poniżej propozycje powstały na bazie najbardziej wyrazistych i najłatwiejszych do wysublimowania atutów miasta. Oczywiście można jeszcze zaadaptować w Turku mnóstwo atrakcji, które sprzedają się dobrze w każdym innym miejscu na Ziemi. Zastanówmy się jednak nad specyficznymi cechami naszego miasta i jego okolicy.
Dodam jeszcze tylko, że w całym tekście zamieszczone jest tylko jedno zdanie, w którym mowa o Mehofferze i jego twórczości, co, mam nadzieję, zachęci wszystkich „mehosceptyków” do przeczytania całego tekstu oraz do dalszej dyskusji o kierunku promocji naszego miasta.
Potencjał wyrobisk pokopalnianych
Brzmi to trochę jak oksymoron, ale w rzeczywistości jesteśmy w stanie wyciągnąć znacznie więcej z naszych „dziur po węglu” niż robimy to obecnie. Zamiast cały czas rekultywować sadząc kolejny las lub zbiornik możemy zagospodarować jedno lub dwa wyrobiska tworząc na ich obszarze atrakcję, która może z powodzeniem promować cały region. Wiadomo, trzeba będzie rozpisać konkurs na projekt zagospodarowania, wszystko potem nadzorować, włożyć trochę pieniędzy i pogłówkować, ale możemy w ten sposób zyskać coś, czego inni mieć nie będą.
Oto kilka przykładów atrakcji, które mogą powstać na wyrobiskach pokopalnianych:
Park technologiczno-przemysłowy – albo jak kto woli skansen górnictwa odkrywkowego. Miejsce, gdzie będzie można zobaczyć wyeksploatowane maszyny górnicze, samemu „pobawić się” koparką, poznać proces wydobywania węgla, wypić herbatkę w kawiarence ulokowanej na samym szczycie koparko-zwałowarki. To tylko kilka pierwszych lepszych pomysłów. Gdyby nad tym posiedzieć dłużej znalazłoby się więcej pomniejszych atrakcji, które razem stworzyłyby całkiem ciekawą ofertę.
Obiekt rekreacyjny – miejsce, gdzie będzie można, bez szkody dla otoczenia, pojeździć quadami, crossami lub pojazdami terenowymi, korzystać z sztucznych ścianek wspinaczkowych, pobawić się paintballem, ASG, etc.
Muzeum epoki lodowcowej – od kiedy w Bałtowie powstał Park Jurajski w całej Polsce aż mnoży się od tego typu atrakcji. I to w miejscach, które w ogóle nie mają nic wspólnego z dinozaurami. To wszystko dlatego, że nie potrzeba tutaj zbyt wiele – kawał łąki i pieniądze na makiety.
My zaś mamy szczątki mamuta. Dlaczego więc nie zaryzykować i nie stworzyć skansenu, gdzie będzie można poczuć zlodowacenie na własnej skórze? Wydaje mi się, że jest to dobry pomysł na ciekawy, wyróżniający się park tematyczny, w którym, poza plastikowymi makietami, główną atrakcją będą przodkowie ludzi.
W tym miejscu chciałbym odesłać zainteresowanych na stronę Dinoparku w Krasiejowie, który jest ciekawym przykładem rewitalizacji wyrobiska po odkrywce iłów: www.dinopark.info.pl.
Mamuty w syberyjskiej tundrze - wizualizacja. Źródło: Wikipedia.
Tradycje tkackie. Tradycje górnicze.
Obecnie nadchodzą czasy, kiedy turystyka odmienia swoje oblicze. Mówi się wręcz o czasach postturystycznych. Ludzie chcący „leżeć plackiem” na plażach lub grupowo i bezrefleksyjnie „zaliczają” kolejne miejsca odchodzą powoli do lamusa.
Na szczęście przewiduje się, że destynacje będą wybierane przez ludzi bardziej świadomie. Podróż postturysty zaczynie się już w miejscu jego zamieszkania, często w bibliotece, kiedy będzie on zbierał podstawowe dane o miejscu, które chce odwiedzić. I nie chodzi tu o zwykłe przewodniki. Ważna dla niego będzie historia miejsca, język lub dialekt, którym posługują się mieszkańcy, a także szeroko pojęta kultura (zarówno ta materialna jak i niematerialna). Ludzie będą szukać autentycznych doznań i przeżyć, nowych umiejętności, które mogliby nabyć, a ponieważ nie będą mieli czasu na wielkie podróże, wyszukiwać będą ofert krótkich, często lokalnych.
Czego chcieć więcej? Gęśmi nie jesteśmy, swoje tradycje posiadamy.
W końcu niewiele jest osób w Turku, którzy nie słyszeliby o tradycjach tkackich naszego miasta. Słyszałem opinię, że swojego czasu, kiedy dzieła Mehoffera czekały na swoje ponowne odkrycie, to właśnie tkactwem „męczono” Turkowian. Tylko co z tego wynikło? Nie posiadamy żadnej wyróżniającej miasto imprezy związanej z tkactwem, a ekspozycje w muzeum są „martwe”.
Trochę gorzej ma się sprawa tradycji górniczych. Wiemy, że takowe istnieją, czego przykładem jest Barbórka, ale ilu z nas brało w niej tak naprawdę udział? Nie jestem tutaj w stanie zbyt wiele napisać, gdyż kontaktu z tą częścią turkowskiej kultury nie miałem, jednak wydaje mi się, że z powodzeniem święto wszystkich górników może przyciągnąć sporą grupę zainteresowanych. Mi na przykład taka barbórkowa karczma piwna kojarzy się z Oktoberfest.
Z powodzeniem mogłyby powstać dwie interesujące imprezy bazujące na wyżej wspomnianych tradycjach. Możemy również wykorzystać zainteresowanie coraz mniej popularnymi zawodami i organizować cykliczne warsztaty tkackie, które przy okazji promowałyby ekologiczną odzież i tkaniny. W końcu „eko” ostatnio jest na topie.
Pokoik tkaczy w Muzeum Rzemiosła Tkackiego w Turku.
Nie będzie czegoś świeższego?
Dobrze jeżeli miasto ma bogatą historię i kulturę, które można odkurzyć i pochwalić się nimi przed innymi. Jednak istnieją ludzie, których „starociami” nie przekonamy. Dlatego warto też stworzyć coś od samego początku. Prawda, zawsze istnieje ryzyko niepowodzenia, ale dlaczego by nie spróbować?
Chyba najciekawszym przykładem nowej atrakcji zaimplementowanej na ziemie tureckie, jest wydarzenie organizowane przez stowarzyszenie „Przystań”. Wydaje mi się, że Skate Contest and Beatbox Battle przedstawiać raczej nie trzeba. Dla formalności jedynie napiszę, że SCABB to dwutygodniowy festiwal kultury i sztuki ulicznej, podczas którego odbywają się liczne warsztaty, koncerty oraz zawody. Z roku na rok impreza ściąga coraz liczniejszą grupę młodych, utalentowanych ludzi, którzy pragną się przede wszystkim dobrze bawić.
Całe wydarzenie ma w sobie wystarczająco wiele potencjału, aby ściągnąć na te dwa tygodnie rzesze miłośników tego typu imprez, a w konsekwencji promować miasto wśród młodzieży. Wystarczy tylko przychylność władz miasta, a także dobra kampania promocyjna, która ze względu na specyficzny i wyrazisty segment docelowy nie powinna wymagać ponadprzeciętnej inwencji.
Skate Contest podczas SCABB 2009.
A może wszystko w pakieciku?
Nie powinniśmy również zapominać o przedwojennym multikulturalizmie oraz wielowyznaniowości na obszarze miasta Turku. W czasach obecnych trudno jest Polakom wyobrazić sobie czasy, kiedy przedstawiciele kilku różniących się od siebie kultur mieszkali w jednym, małym mieście. Jednak jeszcze do niedawna tak właśnie u nas było. Mamy więc podstawy do tego aby chwalić się mnogością tradycji i wysokim poziomem tolerancji. Wydaje mi się, że zauroczyłoby to przede wszystkim Unię Europejską.
Warto więc pomyśleć o promocji miasta, na obszarze którego mieszkały w zgodzie trzy różne grupy etniczne, wnoszące elementy swojej kultury do życia całej turkowskiej społeczności. Specyficzna kultura żydowska, niemieccy tkacze i polska sztuka sakralna w postaci dzieł Mehoffera. A wszystko to sprzedawane w pakiecie pod nazwą „Turek – miasto trzech kultur”. Stąd już tylko niewielki krok do utworzenia własnej marki.
Nagrobny pomnik na cmentarzu ewangelickim w Turku.

3 komentarze:

  1. • Wyrobisko — ciekawym przykładem zagospodarowania wyrobiska pochodzi z Niemczech: pewien obrotny człek organizuje wielkie koncerty/dyskoteki techno w industrialnych klimatach.
    • „Podróż postturysty zaczynie się już w miejscu jego zamieszkania, często w bibliotece, kiedy będzie on zbierał podstawowe dane o miejscu, które chce odwiedzić.” Nowoczesny postturysta zacznie pewnie jednak od internetu i Wikipedii. I to jest to, o czym pisałem w jednym z ostatnich felietonów do „Obserwatora”: władzom samorządowym łatwiej wydać setki tysięcy złotych, niż kopnąć w „de” dział promocji, żeby w ramach swojej pensji za darmo uzupełnił artykuł o Turku na Wikipedii.
    W NAJWAŻNIEJSZEJ obecnie encyklopedii nie było e ogóle wzmianki o istnieniu w naszym mieście szkoły muzycznej. Ile lat szkoła istnieje? Wzmiankę dodałem ja, 2,5 roku temu. O tym, że szkoła „awansowała” i zyskała na znaczeniu, nie ma nic, bo jak ja nie dodałem…
    Z takim podejściem do promowania miasta to guzik będzie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Masz rację. Mimo iż ja sam wolałbym szperać po regałach z książkami, to większość ludzi zacznie od internetu.
    Osobiście nie uważam Wikipedii (przynajmniej jej polskiego oblicza) jako najrzetelniejszego źródła wiedzy, raczej jako inspiracji do dalszych poszukiwań. Ale jako miejsce, w którym można 'przemycić' trochę treści promocyjnych to Wiki nadaję się znakomicie. Czego dowiodły już niektóre większe i mniejsze koncerny (np. IKEA).
    I jeżeli chodzi o wspomnianą przez Ciebie formę promocji to zgadzam się z Tobą w 100%. Należy korzystać z najtańszych i najprostszych sposobów na marketing.
    A jeżeli chodzi o fantazję urzędników... to chyba świetny przykład oksymoronu ;] [choć mam taką nadzieję, że to tylko taki wredny stereotyp].
    Z drugiej strony "fantazja", a raczej jej brak, to problem większość ludzi. Żadna polska szkoła, czy też uczelnia nie nauczy kreatywności...

    OdpowiedzUsuń
  3. Moim zdanie strzał w 10 to stok narciarski i naprawdę wypadało by się nad tym porządnie zastanowić pomówić z KWB i Wójtem Broniszewskim bo to właśnie Przykona ma takie szanse na realizacje.

    OdpowiedzUsuń